Krasnoludek degeneratek Kazimierz wstał skoro świt, o
siódmej krasnoludzkiego czasu. Radosny jak skowronek. Z szafy wyciągnął
zakurzony granatowy garnitur w paski, z pawlacza pomiętoloną białą koszulę i
niebieski krawat z wyhaftowaną złotą rybką. Jęknął zapinając za ciasny
kołnierzyk, wciągnął brzuch i nie zważając na wpijające się w ciało spodnie
dopiął suwak rozporka. Krawat, marynarka i rzut okiem w lustro.
Prezentował się wyśmienicie. Wyśmienicie!