Krasnoludek
degeneratek Kazimierz wstał w ponurym nastroju; lewą nogą, która trafiła w pozostawioną,
nie wiedzieć przez kogo, miskę z zimną wodą.
–
Kurwa – zaklął i poczłapał do kuchni.
Nalał
sobie pięćdziesiątkę spirytusu, popił, z gwinta, wódki. Zakrztusił się.
Niechętnie, z twarzą wciąż wykrzywioną grymasem obrzydzenia, powlókł się do
pokoju ściskając kurczowo butelkę z czerwoną kartką . Usiadł w fotelu. Ze
zmiętej paczki wyciągnął papierosa i zaciągnął się głęboko.